Najbardziej wyjątkowy tekst, jaki dziś przeczytasz

Najbardziej wyjątkowy tekst, jaki dziś przeczytasz

Wyjątkowy”

W przestrzeni medialnej, zwłaszcza w publicystyce kulturalnej, to słowo zostało moim zdaniem złachmanione doszczętnie. Dziennikarze doklejają je bez namysłu gdzie tylko się da, aby podnieść rangę i podkreślić niezwykłość tego o czym mówią. Efekt jest zazwyczaj odwrotny. Kiedy w radiu słyszę o „wyjątkowym wydarzeniu, które odbędzie się w wyjątkowym miejscu” myślę sobie, że wydarzenie to musi być okropnie przeciętne oraz że nawet autor tej informacji nie wierzy w jego wyjątkowość. Poza tym nie potrafię rozwikłać kluczowego problemu - które wydarzenie jest wyjątkowe, skoro wszystkie są wyjątkowe? Gdzie się podziały te zwykłe? A skoro wszystkie są wyjątkowe, to po co w ogóle zawracać sobie głowę tym „wyjątkowym” namaszczaniem? Może zamiast szafować tym słowem na lewo i prawo, powinniśmy pozwolić rzeczom mówić same za siebie? 

Paradoksalnie w sztuce „wyjątkowość” oznacza dla mnie nie prestiż (to słowo też mi się dziś źle kojarzy) lecz incydentalność. Wyjątkowe, czyli dziejące się tylko raz, w określonym miejscu i czasie, ulotne. Takie są dla mnie koncerty. Choćbym miał występować dla tych samych 50 osób, przez 50 dni powtarzając ten sam repertuar - każdy z koncertów byłby innym wydarzeniem, prawda? (cierpię na samą myśl o tym, ale chodzi mi o ideę).

Powinniśmy zastanowić się nad tym jak opisywać rzeczywistość, nie machając natrętnie przed nosem jej wypłowiałą wyjątkowością. Ugryźć się w język i poszukać na jego końcu słów bardziej autentycznych i precyzyjnych. A może warto przywrócić kulturze i sztuce prawo do normalności? Ukazać wartość w ich zwyczajności? Jak miło byłoby trafić w sieci na ogłoszenie o jakimś kulturalnym wydarzeniu, które jest jak „rozmowa z dobrym kumplem - wciągająca, ale bez fajerwerków”. Brałbym udział. 

Świat potrzebuje zwyczajności.  

Prawdziwe opinie klientów
5 / 5.0 2 opinie
pixel